przez RR
przez XY (0 komentarzy)
Himalaje żenady

Polityk, nawet ten lokalny, bez lansu usycha, jak źdźbło trawy na środku Sahary. Latają po imprezkach, dwór im strzela fotki i rozsyła na lewo i prawo, żeby tylko ktoś to opublikował, żeby plebs nie zapomniał twarzy i nazwiska, żeby wiedzieli gdzie krzyżyk postawić na kartach wyborczych. Jedni rozdają przerośnięte czeki (czasem bez pokrycia), inni latają po zebraniach kół gospodyń wiejskich i ochotniczych straży pożarnych, albo na dachu urzędu karmią pszczółki.
Cóż jednak ma robić polityk, który na parę miesięcy przed końcem kadencji załapał stołek i koniecznie chce się zaistnieć? Doświadczenia nie ma, wiek już dobrze emerytalny, wykształcenie niepodchodzące pod obowiązki, koalicjant za pewną część ciała trzyma, a lansować by się chciało. W ostateczności można przygrywać dzieciakom na studniówce, można z oficjalnego konta wdawać się w żenujące pyskówki na Facebooku, można publikować jeszcze bardziej żenujące filmiki, albo lansować się "przekładając nuty na klawiaturę fortepianu w utworze Fryderyka Chopina".
Wszystko to żenada i to wysokich lotów, ale okazało się, że można polecieć jeszcze wyżej.
Można lansować się na rozdawaniu taniutkich plecaczków dzieciakom z domu dziecka. Plecaczki nie dość, że tanie, to jeszcze jakieś dziwnie lekkie, niewypchane, a podobno mają zawierać całą wyprawkę szkolną. Takie same plecaczki dla chłopców i dla dziewczynek, a do tego zdjęcia z uradowaną dziatwą, bo przecież do lansu potrzebny jest tłum.
Tu mamy lansik z plecaczkami, ale przecież dzieciaki mają opublikowane w mediach społecznościowych zdjęcia, jak dziękują za inne "dary", jak choćby parę żeli do kąpieli i lizaczki od pewnego banku.
Przypomnę, że wizerunek to dane osobowe, a wizerunek dzieciaków pokrzywdzonych przez los powinien być szczególnie chroniony. W sieci nic nie znika i nie można wykluczyć, że nawet za wiele lat, ktoś wykorzysta takie zdjęcia do stygmatyzowania. Wątpliwości nasuwają się również na bazie RODO i ustawy prawo autorskie. Zgodę na publikację takiego zdjęcia (nie jest to fragment całości ani osoby powszechnie znane) musiałby wydać rodzic lub opiekun prawny. Pod względem prawnym temat powinien zainteresować szereg instytucji, w tym wojewodę i Rzecznika Praw Dziecka. Tym bardziej, że jest to powszechny proceder w tej placówce. Po przejrzeniu profilu tego ośrodka na Facebooku bez wysiłku można zidentyfikować wszystkich podopiecznych!
Wracając do tematu wyprawek szkolnych przypomnę, że zgodnie z prawem, a nawet regulaminem organizacyjnym tej placówki:
"Dzieciom przebywającym w placówce zapewnia się: (…) zaopatrzenie w podręczniki, pomoce i przybory szkolne".
Ponadto tym dzieciakom przysługuje również tzw. 300+, czyli pieniądze z programu Dobry Start.
Zakupić wyprawkę z publicznych pieniędzy i lansować się na jej przekazaniu może tylko ktoś pozbawiony ludzkich uczuć. Taki lans to nie byle jaki szczyt żenady, to są wręcz Himalaje żenady.

Komentarze
Dodaj komentarz