przez RR
przez XY (1 komentarzy)
Prawo, to ja!
Mieszkańcy Ciechanowa w ostatnich wyborach jasno wyrazili swoją wolę. Wszyscy chcieli zmian. Zmian wcale nie byle jakich, tylko zmian na lepsze. W efekcie nowy prezydent, i nowa rada, otrzymali silny mandat. Mają duży kredyt zaufania, by właściwie nie tylko zarządzać majątkiem miasta ale i tworzyć prawo lokalne w interesie wszystkich mieszkańców. Ze wskazaniem na "wszystkich", a nie rodziny, znajomych, czy partyjnych kolegów.
Otrzymany w wyborach kredyt zaufania nie jest jednak dany na zawsze. Łatwo jest go zmarnować. A trzeba pamiętać, że utraconego zaufania może nie dać się już odbudować.
Poprzednia ekipa również rozpoczynała swoją działalność, ciesząc się zaufaniem społeczeństwa. Być może dalej byłaby przy władzy. Nie wykazywała się przecież jakąś skrajną nieudolnością. Tym, co ją zgubiło była pycha przeplatana z arogancją. Dwie choroby trawiące władzę, na które demokratyczne społeczeństwo reaguje na szczęście jeszcze alergicznie.
Jeszcze gorzej odebrane było wywyższanie się ponad ciechanowian. Utrudniania dostępu do prezydenta, również jako redakcja, wielokrotnie doświadczyliśmy. Kwintesencją oderwania się od społeczeństwa było pozbawienie klamek drzwi od gabinetu wiceprezydenta. Po to by jakiś "nieproszony" mieszkaniec przypadkiem nie naruszył spokoju, albo i majestatu władzy. Chciał taki ciechanowianin doświadczyć łaski spotkania, to miał się zaanonsować. Wyznaczono wtedy termin audiencji i (ewentualnie) mógł dostąpić zaszczytu spotkania. Tyle, że niekoniecznie z władcą. Najczęściej był kierowany do jednego z pomniejszych urzędników. Chyba, że akurat nic od władcy nie chciał, to i dłoń udało mu się uścisnąć.
Po ostatnich wyborach kontakt władzy ze społeczeństwem znacząco się poprawił. Prezydent jest osiągalny praktycznie na każdym kroku i jest widoczny w życiu miejskim. Publikuje nawet swój kalendarz spotkań, co jest ewenementem w skali co najmniej regionalnej. Spotyka się ze wszystkimi, nawet z przedszkolakami, a dziennikarzom nikt już własną piersią nie broni dostępu do jego gabinetu. Pozdrawiamy przy okazji panią Monikę.
Jedną z pierwszych decyzji nowego "wiceprezydenta" było przywrócenie klamek w obejmowanym gabinecie. Brawo po raz kolejny dla zastępcy prezydenta za tę decyzję. Z jednej strony ukróciło to złośliwe plotki o domu bez klamek, a z drugiej zapewniło lepszy kontakt z mieszkańcami. Teraz wystarczy zajrzeć do gabinetu, by szczerze porozmawiać z "wiceprezydentem". Również i pani "wiceprezydent" w żaden sposób nie ogranicza dostępu do swoich włości. A te są po remoncie przecież ładne, nowoczesne.
Nawet urzędnicy, którzy przy poprzedniej władzy zachowywali się jak udzielni książęta zaczęli odzyskiwać ludzką twarz.
Niestety, na tym pozytywnym obrazie zmian pojawiły się pierwsze rysy. Dostajemy coraz więcej informacji o dziwnych działaniach, podejmowanych przez przewodniczącego rady miasta. Mówi się, że stanowi zbrojne ramię prezydenta. Że jest człowiekiem do zadań specjalnych. Do zadań, które nie są zgodne z ustawą o samorządzie gminnym. Ustawa stanowi, że: "Zadaniem przewodniczącego jest wyłącznie organizowanie pracy rady oraz prowadzenie obrad rady".
Informacje te chcieliśmy zweryfikować, zadając przewodniczącemu konkretne pytania. Niestety, chyba trochę go wystraszyliśmy, bo zaczął nas konsekwentnie unikać. Kilkukrotne próby spotkania się z nim nie przyniosły skutku. Gdy w końcu udało się go "dopaść" na ratuszowych korytarzach zaczął wyznaczać bardzo odległe terminy ewentualnego spotkania. Czyżby czegoś się obawiał? Czyżby miał nieczyste sumienie? A może "strzela focha"?
Zaczęło się od dokumentów, które dokumentami podobno już nie są, z konsultacji, które konsultacjami również przestały być. Poprosiliśmy o materiały, które otrzymała część radnych pracujących w komisjach. Mowa o pismach od przewodniczących zarządów osiedli w sprawie konsultacji, o które "poprosiła" pani "wiceprezydent" na "tajnym" spotkaniu, do organizacji którego po dziś dzień nikt się nie chce przyznać. Tropy prowadzą do ... tak, oczywiście do przewodniczącego. Dokumenty dostaliśmy gdy sprawa oparła się o miejskiego prawnika. Nic dziwnego, że przewodniczący jest rozczarowany. Przecież zabronił. Foch to naturalne zachowanie w takiej sytuacji. Jeden z naszych redaktorów ma córkę już prawie w gimnazjum, więc wie jak się takie sprawy załatwia. Oburzył się przewodniczący? Trudno. Warto chyba przypomnieć, że pełnienie funkcji przewodniczącego to nie tylko przywileje, jak wypłacana z naszych pieniędzy dieta. To również obowiązki.
Jako radny ma obowiązek utrzymywania stałego kontaktu z mieszkańcami. Dziennikarze też nimi są. Jako przewodniczący rady ma jeszcze więcej obowiązków. Nie znalazł dla nas czasu, więc nie było szansy by przypomnieć i podpowiedzieć, że jeden z takich obowiązków określony jest w kodeksie postępowania administracyjnego:
Art. 253. § 1. Organy państwowe, organy samorządu terytorialnego i inne organy samorządowe oraz organy organizacji społecznych obowiązane są przyjmować obywateli w sprawach skarg i wniosków w ustalonych przez siebie dniach i godzinach.
§ 2. Kierownicy organów wymienionych w § 1 lub wyznaczeni przez nich zastępcy obowiązani są przyjmować obywateli w sprawach skarg i wniosków co najmniej raz w tygodniu.
§ 3. Dni i godziny przyjęć powinny być dostosowane do potrzeb ludności, przy czym przynajmniej raz w tygodniu przyjęcia powinny się odbywać w ustalonym dniu po godzinach pracy.
§ 4. Informacja o dniach i godzinach przyjęć powinna być wywieszona na widocznym miejscu w siedzibie danej jednostki organizacyjnej oraz w podporządkowanych jej jednostkach organizacyjnych.
Przewodniczący rady miasta jest kierownikiem organu samorządowego i tym samym ma obowiązek dyżurować, co najmniej raz w tygodniu, w tym raz po godzinach pracy! To nie jest jego dobra wola, lecz nakaz ustawowy, a jak to jest robione można sprawdzić na stronie BIP Urzędu Miasta.
W poprzedniej kadencji dyżur był zorganizowany zgodnie z ustawą. Od stycznia br. obecny przewodniczący ograniczył jego czas tylko do 16.00, co już jest złamaniem prawa. 7 maja (czyli w dniu, gdy udało nam się go "dopaść") dalej ograniczył swoje dyżury do zaledwie jednego dnia w miesiącu!
Rozumiemy, że nie wszystkimi informacjami chciałby się podzielić. Rozumiemy, że może mieć podstawy by nas nie lubić. Mimo wszystko my go lubimy. Pozostał sentyment do czasów gdy często nieporadnie bronił dobrego imienia ciechanowskiej policji. Jako mieszkańcy i dziennikarze, nie możemy jednak zrozumieć, dlaczego utrudnia dostęp mieszkańców do swej, jakże ważnej osoby.
A my z chęcią byśmy przyszli, nawet raz w tygodniu i to po godzinach pracy. Mieszkańcy zapewne też. Może nawet ktoś by przyszedł, by się poskarżyć na przewodniczącego rady miasta. Wytknąć działania nie do końca zgodne z obowiązującym prawem.
A gdyby były jeszcze dyżury radnych wszystkich klubów, to więcej osób by przyszło. Chyba, że strach przed tym by ktoś przypadkiem nie podpowiedział radnym pomysłu zmiany na stanowisku przewodniczącego jest silniejszy. Przecież doradca, podobnie jak i przewodniczący, niekoniecznie musi należeć do Prawa i Sprawiedliwości. Silny przewodniczący to nawet nie musi należeć do najliczniejszego póki co klubu. Grunt, by prawa nie miał w ... poważaniu.
Komentarze
Skomentował YX |
Bardzo ciekawe. Będę czekał na dalsze informacje o losach Ciechanowa. Pozdrawiam i powodzenia w prowadzeniu strony.
Dodaj komentarz