przez RR
przez RR (0 komentarzy)
Różowoczerwony z odcieniem fioletu

Kto kiedykolwiek próbował dostać zgodę urzędu na budowę domu, ten wie, że to droga przez mękę. Nie mówiąc już o inwestycji większego kalibru. A o takich blokach, to już można zapomnieć. Można zapomnieć, jeśli się nie zna... przepisów, albo zwyczajnie jeśli się nie zna... kogo trzeba.
Generalnie z budową czegokolwiek był i jest problem. Taka reguła. A od reguł oczywiście są wyjątki. I wtedy robi się wszystko zgodnie z prawem... oczywiście.
A są i szczęśliwcy, dla których to wcale nie jest takie trudne. Trzeba mieć tylko odpowiednią naturę i podejście - czytaj: kasę albo władzę.
Czy Ciechanów jest pod tym względem jakimś wyjątkiem? No, miał być. Bo obecna miejska "władza" zarzucała poprzedniej, że w pewnej atrakcyjnej dzielnicy z piaszczystą plażą (czytaj: Krubin :P ), brzydko zrobiła.
Zmieniono dość szybko przeznaczenie pewnych gruntów. Zarzucała ta "władza", że się rodzinna firma urzędnika na tym procederze wzbogaciła. Ba, dosadnie jej to wypominała i... wygrała walkę o władzę. O to chodziło. Wylane pomyje przylgnęły. I teraz kto żyw wypomina poprzednikowi. Przestało się liczyć co w mieście zrobił. Nie ma powrotu. Ale tak to już jest. Łaska ludzka na pstrym koniu jeździ.
Tymczasem dziś, obecna miejska władza, w innej dzielnicy miasta, robi to samo. I zdaje się nie widzieć w swoich działaniach nic niestosownego.
Czy można kupić grunt w listopadzie 2020r. i wystąpić o warunki zabudowy? Można. Czy można uzyskać już w styczniu 2021r. projekt decyzji wraz z dość pracochłonną analizą? Można. A można już w marcu 2021r., nawet wbrew wszystkim i wszystkiemu, dostać warunki zabudowy?
No jak nie jak tak!?
Jest tylko jeden warunek. Trzeba mieć pieniądze albo władzę. Albo jedno i drugie. To daje urzędniczą przychylność. I już można wszystkim zagrać na nosie.
Ciechanów - ależ to cudowne miasto...!
A proceder wygląda tak:
1. Osoby prywatne znajdują się w posiadaniu odpowiedniego na inwestycję gruntu.
2. Te same osoby występują o warunki zabudowy.
3. Urzędnik wydaje stosowne decyzje, zgadzając się na to co trzeba.
4. Rusza budowa.
5. Ktoś się orientuje co będzie budowane i zaczyna się protest okolicznych mieszkańców.
6. Urzędnik tłumaczy, że nic już nie można zrobić.
7. Inwestycja zrealizowana, kasa płynie.
Proste?
Pewnie, że proste.
No chyba, że ktoś się zorientuje wcześniej i zaczną się schody.
Wystarczy wtedy przyspieszyć procedurę. Wystarczy nie pozwolić, by punkt 5 pojawił się przed punktem 3. Protest okolicznych mieszkańców nie może wpłynąć na wydanie decyzji. Bez decyzji nie ma budowy. Bez budowy nie ma kasy. Bez kasy nie ma... kasy.
Zatroskanym mieszkańcom się wytłumaczy, że urzędnik nic nie może. Jak wpływa wniosek to trzeba wydać decyzje pozytywną. Koniec, kropka.
A jeśli się nie podoba to niech skarżą władzę po sądach. Niech się męczą. Niech cierpią. Niech ponoszą koszty...
Władza przecież ma zapewnionych prawników. A koszty się nie liczą, bo i tak je opłaci z pieniędzy od tych samych ludzi (czyt. podatników), którzy z pazernością władzy próbują walczyć.
A niech piszą petycje. Niech protestują.
Urzędnik doskonale wie, że jeśli chodzi o odpowiedzialność urzędniczą, to czegoś takiego zwyczajnie nie ma. Nawet jeśli urzędnik zawini, to tryby machiny potrafią mielić wolno, bardzo wolno... tak wolno jak tylko trzeba, by sprawę rozmydlić. I mielą wolno tylko wtedy kiedy trzeba. Gdy urzędnik tak chce.
Najgorsze, że ludzie w zderzeniu z "argumentami" tzw. władzy stoją na przegranej pozycji.
Urzędnik przecież zawsze się wytłumaczy... przepisami, procedurami. I jak będzie trzeba ratować wizerunek, to zrobi to we wszystkich lokalnych mediach. Za czyje pieniądze? Hmmm, no właśnie...
A przecież to może być zwykły przypadek, że takie osoby, na które są papiery, powiązane są zależnościami biznesowymi z urzędnikami.
Nie można zabronić, by małżonkowie urzędników prowadzili firmy z małżonkami takich choćby właścicieli gruntów. Tak jak nie można zabronić zatrudnić krewnych i znajomych, za pieniądze z naszych podatków, na ciepłych posadkach w urzędach czy spółkach.
Protestujcie. A bloki i tak wybudują. Wzbogaci się urzędnik i jego rodzina. Bo tak ten biznes działa.
I jak widać robią to już w sposób tak bezczelny i arogancki, jak tylko chcą. I powiem Wam, że gdyby to działo się w moich okolicach, gdybym to ja musiał potem codziennie na te bloki patrzeć... to by mnie jasna krew zalewała. Cały byłbym różowoczerwony z odcieniem fioletu, taki... amarantowy. I dla mnie nie byłoby ważne kto biznesy robi, czy jest sekretarką czy sekretarzem.
A nawet prezydentem. Wszak przykład poprzednika pokazuje, że urzędnicza samowola jest zawsze... na szczęście tylko... do czasu.

Komentarze
Dodaj komentarz