przez RR
przez RR (0 komentarzy)
NIE dla agitacji w szkołach
Początek roku szkolnego to sezon wywiadówek. Dostałem i ja zaproszenie na Librusie.
Pora odpowiednia, to już miałem iść. Córka pierwszakiem, więc podobno obecność obowiązkowa. No może była jakaś presja, za pierwszym razem, jeszcze trochę za drugim. Teraz już, weteran wywiadówek, czwarty raz u pierwszoklasistki. Zupełnie inaczej patrzę na te wywiadówki. Może też dlatego, że i szkoły od czasu mojej „inicjacji” trochę inaczej do tematu wywiadówek podchodzą.
Widać to na każdym kroku. Jednak najmocniej widać, gdy przychodzi czas jakiejkolwiek agitacji. Kiedy aż kusi polityków, by to zebranie rodziców wykorzystać też do innych celów. Swoich celów. Choćby wtedy, gdy zbliża się czas wyborów, głosowanie w ramach budżetu obywatelskiego, itp.
I taki niebezpieczny okres mamy i tej jesieni. Gorący czas kampanii wyborczej do Sejmu RP. Okazja dla polityków pchających się do przysłowiowego koryta.
Agitacja wyborcza na terenie placówek oświatowych jest zakazana. Prawnie. Z zakazu agitacji wyborczej wobec uczniów na terenie szkół wypływa również zakaz umieszczania materiałów wyborczych na ogrodzeniach budynków szkolnych (np. parkanach, płotach). Złamanie tego zakazu warunkowego zagrożone jest sankcją karną przewidzianą w art. 494 § 2 Kodeksu Wyborczego – grzywną.
Nadal wiszą banery dwóch kandydatów na ogrodzeniu jednej z ciechanowskich szkół. Kandydata z PSL, o którego plakatach na przystankach komunikacji miejskiej już pisałem, oraz kandydata z PiS, o którym zapewne jeszcze napiszę w trakcie tej kampanii.
Politycy idą dalej. Próbują omijać też zakaz wchodzenia z kampanią do szkół i organizują w szkołach różne prelekcje, pogadanki. Masowo odwiedzają rozpoczęcia i zakończenia roku szkolnego. Chętnie też zabierają na nich głos. Jak władze organu prowadzącego zamiast pilnować przestrzegania prawa, aktywnie uczestniczą w kampanii wyborczej, to im na to pozwalają. Wszystko po to, by twarz kandydata się ludziom opatrzyła i dawała skojarzenia z nazwiskiem na plakatach i banerach, rozsianych po całym mieście.
W zaproszeniu na wywiadówkę w tym roku przeczytałem o tym, jaka agitacja czeka nas, rodziców, podczas tej jesiennej wizyty w szkole.
Przedstawicielem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego będzie, jak przypuszczam, kandydatka w tych wyborach z listy PSL. Uśmiechnięta, będzie zapewne rozdawać elementy odblaskowe. I za te świecidełka będziemy jej mogli podziękować przy urnie.
Zachęcony hasłem reklamowym po otwarciu dziennika elektronicznego: „Masz istotny wpływ na edukację Swojego dziecka” postanowiłem zaapelować do Kandydatki.
Pani Aniu,
apeluję do Pani, proszę nie uprawiać agitacji wyborczej na terenie placówek oświatowych.
Ja wiem, że to szalenie kusi, bo wielu rodziców w jednym miejscu. Dużo potencjalnych wyborców. Marszałek dołożył gadżetów, rozdacie odblaski. A ludzie lubią błyskotki. Dobrze się będzie kojarzyć osoba rozdająca coś z pozoru bezinteresownie, więc skojarzą z plakatami na mieście, których pełno i nie zawsze w miejscach w których powinny być.
Ja wiem, że po części sam pomogłem. Wtedy, gdy nie krzyczałem głośno, nie protestowałem, gdy do szkół wchodzili kolejni radni ze swoimi projektami z budżetu obywatelskiego. Na wywiadówki, podsuwając czasem do podpisania listy ich poparcia, czy dając możliwość oddania głosu na projekt placu zabaw przy szkole. Jak odmówić? Jak protestować, gdy to podobno „dla dobra szkoły”?
Nie protestowałem też, bo miałem cichą nadzieję, że nikt nie posunie się dalej. Nadzieję, że nikt nie będzie agitował wbrew obowiązującemu prawu. Nadzieję, że Organ Prowadzący zareaguje, gdy do szkoły wejdzie kandydat w wyborach ze swoimi ulotkami czy inną aktywnością. Nadzieje okazały się płonne.
Prezydent stosuje mentalność Kalego. Gdy tym kandydatem jest koleżanka partyjna, nie reaguje. Ba, nawet daje przyzwolenie, sam wysyła na rozpoczęcia roku do szkół. I wtedy nie reagowałem. Tak, nie reagowałem, licząc na rozsądek. Jak widać nie zawsze musi nastąpić.
W sytuacji, gdy toczy się walka wyborcza, to i zasady fair play odchodzą na dalszy plan.
Pozostaje mi jedynie prośba. Proszę o nieupolitycznianie szkół.
Agitacja wyborcza pod pozorem troski o bezpieczeństwo tych najmłodszych jest draństwem.
Czy tak słabo Pani wierzy w swoje szanse w tych wyborach, że musi się posuwać do takich kroków?
Czy pójdę na zebranie? Oczywiście, że tak. Czy zjawię się podczas spotkania z panią Anią? Też. Choćby po to, by zrobić jej zdjęcia podczas tej agitacji w placówce oświatowej. Nagrać. Zrobić zdjęcia oplakatowanego samochodu na parkingu przed szkołą.
A może zabiorę ze sobą najstarsze dziecko? W ramach edukacji obywatelskiej. Niech zobaczy jakie draństwa spotykają nas wszystkich ze strony polityków podczas kampanii wyborczych. Jak naginane i łamane jest przez nich prawo, by mogli osiągnąć swój osobisty cel.
Pani Aniu, czy odważy się Pani spojrzeć tej młodej osobie w oczy, wiedząc, że pani tam wtedy nie powinno być?
Tak, wiem, to pytanie retoryczne, wszak... są wybory.

Komentarze
Dodaj komentarz